Mój najgorszy dzień w życiu

Kto z nas nie miał takiego dnia, który mógłby określić mianem najgorszego w swoim życiu. Z pewnością każdy by coś znalazł w swojej historii. Jednak co wtedy, gdy sześciolatka mówi wam, że to jej najgorszy dzień w życiu? 


Bardzo dobre pytanie. Jak wtedy zareagować? Z jednej strony wiecie, że przed tą małą istotą jeszcze wiele wyzwań, rozczarowań i być może wiele złych dni. Jednak z drugiej strony dla dziecka właśnie w tej chwili dzieje się jakiś dramat. Czyli co zrobić? Uśmiechnąć się i zbyć to stwierdzenie, czy może potraktować to stwierdzenie bardzo poważnie. Ja w pierwszym odruchu lekko się uśmiechnąłem, gdy parę dni temu po raz pierwszy usłyszałem od swojej starszej córki, że to jej najgorszy dzień w życiu! Niby banalna sytuacja - powrót z zajęć na rowerze polnymi drogami. Jednak pewien odcinek był z dużą ilością błota i niestety jej nowiutki rower został zabrudzony. I to był koniec świata. Istny dramat! Na szczęście obyło się bez płaczu, ale jednak rozpacz była. Wtedy też właśnie padło to sławetne zdanie o najgorszym dniu w życiu. Dwa dni później, gdy w wieczornych godzinach uaktywniło się zatrucie pokarmowe, córka po raz kolejny stwierdziła, że to jej najgorszy dzień, a rano był jeszcze taki radosny. 

Nie jestem specjalistą od wychowania dzieci, ani też psychologiem, więc nie powiem wam jakie jest idealne rozwiązanie takiej sytuacji. Wychodzę również z założenia, że każdy wychowuje swoje dzieci na swój sposób. Parę lat temu przeczytałem, że jedynym źródłem potwierdzającym skuteczność naszych metod wychowawczych są nasze dzieci, które po latach będą w stanie nam powiedzieć czy dobrze je wychowaliśmy. Wracając jednak do sprawy emocji u dziecka. Osobiście staram się podejść do sprawy z odpowiednią powagą. Wiele podręczników i specjalistów od wychowania poleca pytać się dzieci o ich emocje, więc skoro sama mówi o swoich uczuciach to staram się starannie wysłuchać i odpowiednio zareagować w zależności od tego jakie jej wrażenia mają zabarwienie. Nie jest to problem, gdy rozmawiam już ze starszą córką, która potrafi nazwać większość swoich emocji. Problem pojawia się u młodszej córki - trzylatki ponieważ ona jeszcze nie jest w stanie nazwać poprawnie swoich uczuć. Czasem dochodzi do takich sytuacji, gdy mówi, że jest smutna z powodu tego, że otrzymała swój wymarzony prezent ;). 

Dla jutra lekceważy się to, co dziś [dziecko] cieszy, smuci, dziwi, gniewa, zajmuje. Dla jutra, którego ani rozumie, ani ma potrzebę rozumieć, kradnie się lata życia, wiele lat. Janusz Korczak

Tutaj znowu posłużę się dobrymi radami specjalistów od wychowania. Polecają oni nie pytać dziecka o to co robiło w przedszkolu, szkole lub zadawać pytanie typu co dzisiaj robiłaś/-eś? lub jak ci dzisiaj minął dzień? Zalecają zadać pytanie typu: czy byłaś/-eś dzisiaj szczęśliwy? albo czy była sytuacja, gdy byłaś/eś smutny? I tu dochodzi do zderzenia teorii z praktyką ;). Oczywiście raz na jakiś czas próbuje w ten sposób zadawać pytania. Jednak bardzo często odpowiedź jaką słyszę to: nie pamiętam. Była również sytuacja, gdy w trakcie jazdy samochodem z przedszkola na zajęcia z pływania, próbowałem się dowiedzieć co nieco jak minął dzień, ale w odpowiedzi usłyszałem: Tato! Nie przesłuchuj mnie! Już nic więcej ci nie powiem! :) Także tyle w teorii. Oczywiście trzeba pamiętać, że każde dziecko, każdy człowiek jest inny i ma inne potrzeby i inaczej trzeba do niego trafić. Dlatego też nie poddaję się i czasem wracam do pytań na temat emocji, ponieważ wiem, że jest to ważne. Tym bardziej w przypadku starszej córki, która jest bardzo wrażliwa. Co roku okres Wielkanocy oraz 1 Listopada powoduje u niej silne reakcje. Pojawiają się wtedy tematy, na które żaden rodzic z dzieckiem pewnie nie chciałby rozmawiać - śmierci. Zeszłoroczne Święto Zmarłych skończyło się tygodniem zasypiania z płaczem i dyskusjami na temat pójścia do nieba, pochówku i wszystkimi rzeczami z tym związanymi. Był to trudny okres dla nas wszystkich, ale cierpliwie codziennie tłumaczyliśmy i odpowiadaliśmy na jej pytania. Oczywiście nie znamy wszystkich odpowiedzi, ale to była kolejna sytuacja, w której nie wolno nam było zbagatelizować towarzyszących jej emocji.

Rozmowa o swoich emocjach bywa dla niektórych trudna, nie tylko ze względu na problem z ich określeniem jak w przypadku trzyletniego dziecka. Czasem bywa tak, że ludzie nie chcą o nich mówić z różnych powodów - strachu, wstydu itp. Jak widać u dzieci nie ma z tym problemu. Jeżeli czegoś się boją to najczęściej zaczynają płakać. Gdy się wstydzą, to się chowają za rodzicami. Gdy są złe lub obrażone to również zaczynają płakać, krzyczeć, tupać nóżką, a nawet są w stanie się położyć na ziemi w sklepie, na ulicy lub gdziekolwiek. Tak właśnie dzieci wyrażają to co czują lub gdy próbują nas, rodziców do czegoś zmusić. Miałem przyjemność uczestniczyć w takim spektaklu w sklepie sportowym, gdy młodsza córka płożyła się na ziemi. No cóż, jej pech polegał na tym, że byłem po obejrzeniu filmu na YT jak pan ciągnie przez lotnisko, równie mocno obrażone swoje dziecko. Oczywiście ja swojej córki nie ciągnąłem ale wziąłem pod pachę i poszliśmy do kasy. Co na to specjaliści od wychowania? Nie wiem. Wiem tylko tyle, że opisują trzy rodzaje płaczu dziecka - gdy jest głodne, gdy jest zmęczone lub złe oraz gdy coś je boli. Trzy rodzaje! Ale już nie piszą jak ten płacz rozpoznać, musisz drogi Rodzicu sam się domyśleć. Rozwiązań takiego zachowania dziecka podają również sporo - od pozostawienia dziecka samego, aż się wypłacze, po przytulenie. Jakie wybrać? To zależy od ciebie, dorosłego, ale również od dziecka i sytuacji w jakiej się znaleźliśmy. Trzeba próbować różnych metod, aż znajdzie się tą właściwą. 

Małe dziecko - mały problem. Duże dziecko - duży problem.


Z jednej strony można porady specjalistów zignorować, ale z drugiej strony jest w nich wiele racji. W sumie znajduję tylko jedno dobre podsumowanie tego: dziecko płacze - coś się dzieje. I w sumie jest to prosta sytuacja i jasny komunikat ze strony naszej pociechy. Problem pojawia się w przypadku starszych pociech, a jeszcze gorzej jest z nami - dorosłymi. Tak, z nami jest najgorzej, bo wyszkoleni przez system edukacji oraz sytuacje życiowe zaczynamy maskować swoje emocje w życiu codziennym. Czy wyobrażacie sobie wizytę u szefa po podwyżkę, a on wam jej odmawia, więc wy w drodze rewanżu, że nie dostaliście tego co chcieliście kładziecie się na ziemi i walicie nogami w podłogę? W takiej sytuacji nasze wewnętrzne dziecko dąsa się, tupie nóżką, być może krzyczy, ale na zewnątrz jest uśmiech i udawanie, że wszystko jest dobrze. Szczęściarzem jest ten, kto ma zaufaną osobą, z którą może porozmawiać o swoich przeżyciach. Jednak to nie zawsze załatwia sprawę, bo nie dostaliśmy tego co chcieliśmy albo tylko powiedzieliśmy o swoich uczuciach ale sytuacja może w nas jeszcze długo "siedzieć". O ile łatwiej by było gdybyśmy mogli zachować się jak małe dziecko - wyrzucić z siebie wszystko co nas boli w danej chwili. Dzięki temu może ktoś zwróci na nas uwagę, i zostaniemy odpowiednio potraktowani. Nie chodzi mi też o to, aby krzyczeć na innych w każdej sytuacji, która nie jest po naszej myśli, ale o to, aby nie dusić w sobie emocji. Z własnego doświadczenia wiem, że prędzej czy później odbije się to naszym zdrowiu i nie tylko tym psychicznym ale również fizycznym.

Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat. Janusz Korczak

Do tej pory opisywałem tylko te negatywne emocje, ale przecież w życiu każdego z nas powinny gościć również i te radosne chwile. Z nimi też trzeba sobie radzić w odpowiedni sposób. Nie wiem czy to znak naszych czasów, czy może narodowa kultura, ale uwielbiam patrzeć na reakcję mijających nas ludzi, gdy moje córki do zupełnie obcych ludzi mówią: dzień dobry! Wierzcie mi lub nie, ale większość z nich nie wie co odpowiedzieć. Są jakby wyrwani ze snu, że ktoś się do nich odezwał i niczego od nich nie chce. Miałem to samo, gdy w trakcie studiów odbywałem praktyki zagraniczne i w małej miejscowości nagle ktoś mnie pozdrowił. Również byłem w głębokim szoku i nie wiedziałem jak zareagować. Czemu to nas tak mocno dziwi, że zupełnie obca osoba życzy nam miłego dnia. Może powinniśmy przypomnieć sobie jak to jest być dzieckiem? 1 czerwca, czyli Dzień Dziecka, to dobra okazja aby to zrobić. Przypomnijmy sobie jak to jest skakać w kałużach wody w trakcie spaceru po deszczu. Przypomnijmy sobie jak to jest zerwać dmuchawiec i dmuchnąć jak najmocniej potrafimy, aby ziarenka poleciały jak najdalej. Przypomnijmy sobie jak to jest puszczać latawiec na wietrze. Przypomnijmy sobie jak to jest wierzyć w świętego Mikołaja, Wróżkę - Zębuszkę. Kiedy ostatni raz staliście na wiadukcie i machaliście do przejeżdżających samochodów ciężarowych aby kierowca nacisnął na klakson? Czy to nie jest tak, że wpadliśmy w narzucone wzorce zachowania, które jest akceptowalne przez społeczeństwo? A może sami sobie narzucamy taki rygor, a zachowanie odbiegające od tego uważamy za dziwaczne? Może warto zrobić coś szalonego, coś co robią dzieci. Pamiętacie może szalony bieg Phoebe z serialu Przyjaciele? Dla tych, którzy nie widzieli polecam zajrzeć tutaj. Bardzo często brakuje mi takiego podejścia do życia jakie prezentowała w tym biegu Phoebe. Na szczęście moje dzieci przypominają mi, że życie jest piękne, że to że pada deszcz to nie problem aby wyjść na spacer i taplać się w kałużach. Że można się świetnie bawić drewnianą łyżką i miską. Że rysowanie i kolorowanie może sprawić tyle radości i fajnych chwil. Bo dziecięca radość życia jest niesamowita. Ich fascynacja odkrywaniem świata jest bardzo porywająca. Wróćmy do tego. Cieszmy się tym, każdą chwilą, bo życie i świat, który nas otacza jest piękny i pełen miłości. Przestańmy zastanawiać się nad tym co pomyślą inni i żyjmy. Bądźmy jednak gotowi gdy przyjdą pochmurne dni i wysłuchajmy drugiej osoby, aby jak najszybciej ponownie zaświeciło mu słońce. Czego sobie i Wam przede wszystkim życzę!
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka!




Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Spotkania wytyczają drogę ludzkiego losu, niezależnie od tego, czy trwają kilka godzin, kilka dni, czy całe życie.

"Nie przekonanie, a wiara jest motorem zwycięstwa!"